top of page
  • Amazon
  • Youtube
  • Youtube
  • Facebook
  • Instagram
  • Facebook
  • X
  • Linkedin
  • Soundcloud

RĘKA JEST PRZEDŁUŻENIEM SERCA - KrakArt Group; impresje o sztuce

Zaktualizowano: 14 wrz 2024


3 Marca 2023


autor: Katarzyna Nowocin-Kowalczyk


Ręka jest Przedłużeniem Serca - impresje o życiu okiem kulturoznawcy

tekst z książki: CZAS ZMIAN










KrakArt Group



Późnym, marcowym wieczorem podjeżdżam pod Vienna Woods Gallery w Los Angeles usytuowanej w miłej okolicy przy South La Brea Ave. Parkuję auto po drugiej stronie ulicy. Spoglądam na oświetlone okna galerii. Na wystawie za szybą spostrzegam sporej wielkości kolorowy obraz bez ram. Niestety, z odległości dzielącej mnie od wejścia, nie jestem w stanie rozpoznać jego treści. Jednak widniejący na szybie obok obrazu, elegancki, biały napis ‘Vienna Woods’, mówi wyraźnie: Oto przybytek Apolla, patrona sztuki i poezji oraz przewodnika muz dających natchnienie artystom.

 

Po paru minutach jestem w środku. Wewnątrz panuje spory tłok i gwar. Trwa kolejna już, cykliczna wystawa prac polskich artystów KrakArt Group, która jak zwykle przyciągnęła rzesze międzynarodowej publiczności. Sztuka europejska wciąż działa niczym magia w tej części świata, a KrakArt to znana i ceniona w środowisku artystycznym, grupa siedmiu polsko-amerykańskich artystów wizualnych mieszkających w Los Angeles w Kalifornii. Każdy z nich prezentuje odmienny, indywidualny styl ekspresji i każdy może poszczycić się imponującym dorobkiem artystycznym. KrakArt Group tworzą: Katarzyna Czerpak – Węgliński, Joanna Fodczuk – Garcia, Andrew Kolo, Leonard Konopelski, Janusz Maszkiewicz, Tomasz Misztal, Witold Vito Wójcik. Gościem specjalnym tej wystawy jest znana i uznana rzeźbiarka Katarzyna Krzykawska, której bardzo interesujące, chociaż tym razem niewielkich rozmiarów rzeźby rozstawione są w różnych częściach galerii na pięknych, ręcznie wykonanych meblach autorstwa Janusza Maszkiewicza.

 

KrakArt Group

Moje spojrzenie pada na dwa duże obrazy, w czarnych prostych ramach, wiszące na ścianie po przeciwnej stronie wejścia. Przeciskając się przez tłum gości, podchodzę bliżej. Obrazy są czarno białe, a na każdym z nich widnieje duże krzesło z podłokietnikami. Krzesła przypominające fotele. Jednak to nie są zwykłe krzesła. Te krzesła mówią. Te krzesła to ludzie. Władza na wszystkich szczeblach tego świata kontroli i podziałów. Ktoś celowo umieścił je obok siebie, aby spotęgować kontrast. I oto patrzę na krzesła i widzę w nich symbolicznych, bezimiennych ludzi wraz z ich cechami charakteru, ich pozycją społeczną, zawodową oraz ulotnym wszak życiem. Twarze się zmieniają, krzesła zostają. Całości przekazu artysty dopełnia niesamowite tło oraz kilka prostych czerwonych i zielonych kresek, które wyraźnie kontrastują z czernią i bielą. Jestem pod wrażeniem.  

 

Spoglądam na nazwisko malarza przyczepione do ściany obok obrazów: Witold Vito Wójcik. Później dowiaduję się, że Vito, absolwent Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, jest przedstawicielem nurtu neoekspresjonistycznego surrealizmu i został uznany za jednego z prekursorów pop-artu w Polsce. Zajmuje się malarstwem, plakatem i scenografią oraz konserwacją. Warto odnotować, że w latach 70 i 80-tych pracował jako konserwator i restaurator Panoramy Racławickiej. W Stanach Zjednoczonych, Vito również uczestniczy w licznych projektach konserwatorskich od fresków w Misjach, Griffith Observatory, Getty Villa, David Alfredo Siqueiros, Hugo Ballin, po liczne obiekty malarstwa sztalugowego.

 

I oto obok mnie pojawia się starszy pan z bujnymi, niemal białymi włosami, lekkim, fantazyjnym zarostem i miłej twarzy okraszonej uśmiechem. Ziemski kalendarz nie jest w stanie ukryć młodej duszy. Zza okularów spoglądają mądre oczy. Jego strój jest luźny, a nawet, rzec by można, luzacki. Dopełnia go cienki, szary szalik owinięty lekko wokół szyi w sposób, w jaki to zwykle czynią artyści. Ktoś nas sobie przedstawia. Mężczyzna okazuje się być autorem obrazów, w które wpatrywałam się z takim zaciekawieniem.

 

- Patrzę na te krzesła i widzę ludzi. – Mówię do Vito.

- To świetnie. – Odpowiada zadowolony a jego uśmiech staje się jeszcze radośniejszy. – Taki właśnie był mój zamiar… Niektórzy tego nie dostrzegają.  – Dodaje po chwili.  

- Dlaczego krzesła? – Pytam zaciekawiona.

- Nie wiem. To zaczęło się tak dawno temu, że już zapomniałem, chociaż krzeseł namalowałem w tym czasie wiele.

 

KrakArt Group

Po chwili rozmowy obydwoje spoglądamy na sąsiednią ścianę. Wiszą na niej kolejne dwa duże płótna, aczkolwiek tym razem bez ram. Obrazy przyciągają wzrok swoją słoneczną barwą, inspirowaną kolorami południowej Kalifornii i charakterystycznymi postaciami ludzi w ruchu. Postacie, chociaż na pozór proste i nieco kubistyczne, mówią wiele. Zdają się być jakby zawieszone w czasie i przestrzeni, w których są bezładnie unoszone głową w górę lub dół. Jakby balansowały na niewidzialnej linii w teatrze życia, starając się złapać równowagę. Przypominają lustrzane odbicia samych siebie. W miejscach kolan i łokci, każda z postaci ma zaznaczone niewielkie białe kwadraciki. Kojarzą się z kukiełkami pociąganymi za sznurki przez niewidzialną rękę, ale wydają się być tego nieświadome.

 

- Mistrz Andrzej – mówi Vito patrząc na obrazy i uśmiechając się ciepło.

 

Znam dobrze te obrazy. Rozpoznałabym je wszędzie. Autorem jest Andrzej Kołodziej, znany w LA jako Andrew Kolo. Ze względu na swoje zobowiązania artystyczne w Polsce, malarz jest nieobecny na dzisiejszej wystawie. Nie ma go ciałem, jednak jego duch unosi się wszędzie. Bo to on jest pomysłodawcą i założycielem KrakArt Group.

 

Ale wcześniej były studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie w 1968 obronił dyplom w zakresie Malarstwa i Pedagogiki Artystycznej z najwyższą notą. Był też Paryż, kolejne studia malarskie w Ecole de Design Applique, Grupa ‘Demonstrick’, którą założył wspólnie z paryskim rzeźbiarzem Pawłem Joczem oraz pokaz konceptualny na "VIII Biennale de Paris" w Muse L'Art Moderne tejże grupy. Do Los Angeles dotarł na początku lat 70-tych ubiegłego wieku. Ciężką pracą, talentem i charakterystycznym dla siebie stylem abstrakcjonistycznego tudzież tzw. syntetycznego realizmu przedstawiania dzisiejszego świata, nazwisko Andrew Kolo stało się marką samą w sobie. Jego obrazy były i są prezentowane na licznych wystawach organizowanych przez prestiżowe galerie oraz instytucje związane ze sztuką.


KrakArt Group

Podchodzę do kolejnego, sporych wielkości płótna bez ram. Na pozór nic tu nie ma. Barwy, cienie, odbicia, ruina.

- Co autor miał na myśli? - Pytam głośno, zadając to pytanie bardziej sobie niż komuś. – Co widzę? – dodaję w myślach.

- A co widzisz? – Słyszę męski głos tuż za sobą.

Uśmiecham się rozbawiona. Czyżby ktoś usłyszał moje myśli? Odwracam się. Przede mną stoi niewysoki, szczupły, uśmiechnięty mężczyzna w czarnym swetrze. Jego oczy też się śmieją. Znów patrzę na obraz.

- Świat się wali. Stare odchodzi, aby zrobić miejsce na nowe. – Odpowiadam.

- Tak – mówi mężczyzna. – Kiedy to malowałem, byłem bardzo wzburzony pewną sytuacją, która się wydarzyła. Coś się zawaliło. Namalowanie tego obrazu, uwolniło mnie z tamtych emocji i przyniosło spokój.

 

Oto stoi przede mną Janusz Maszkiewicz, autor obrazu, a także właściciel galerii. Artysta jest absolwentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na wydziale sztuk pięknych i chemii. Zasłynął nie tylko jako malarz, ale również jako ceniony konserwator zabytków oraz stolarz tworzący piękne artystyczne meble. Wszystkie meble, które stoją w tej galerii, zostały wykonane jego rękami. Podczas rozmowy dowiaduję się, że obraz, który widziałam w oknie witryny, też wyszedł spod jego pędzla.

 

Przechodzę dalej wzdłuż tej samej ściany i natrafiam na trzy, sporej wielkości obrazy bez ram z namalowanym czymś, co już w pierwszej chwili nazywam potworami i strachami z wirtualnego świata. Można odnieść wrażenie jakby te dziwne stworzenia wyskoczyły przed chwilą z jakiegoś programu komputerowego. Na białym płótnie, bez tła, ktoś namalował ostrymi barwami coś, co zdaje się jakby istnieć w jakimś innym wymiarze, jakby na poziomie ludzkiej podświadomości i właśnie zostało aktywowane by wskoczyć do świata ludzi, nazywanym rzeczywistością. A może jest tu od dawna, tylko ludzie nie chcieli ani tego widzieć, ani o tym mówić. A może po prostu bali się tego. Potwory przybierają różne kształty. Potwory są strachem, a strach jest potworem. Najpierw potwory tworzą się w naszej głowie, by potem zamanifestować się w naszym życiu. Myśl kreuje. Strach w głowie tworzy strach na świecie. A Strach idzie w parze z kontrolą. Z podziałem na niewolnika i pana. Na kata i ofiarę. Wszechobecny strach. Propaganda strachu malowana jaskrawymi, choć brudnymi kolorami, która krzyczy do Ciebie – ‘Masz się bać.’ - A im więcej ludzi kreuje potwory w głowie tym więcej tych potworów strachu na świecie. Siła zbiorowej świadomości i wierzeń ma wielką moc. Zbiorowa świadomość kreuje konkretne wydarzenia.  

 

Patrząc na te płótna, zdaję sobie sprawę, że podobnych obrazków i podobnych stworów widzę od pewnego czasu wiele w pracach różnych artystów. I chociaż każdy maluje je na swój własny sposób, to wszystkie one mają wiele cech wspólnych. I wszystkie przywołują we mnie jedno skojarzenie: strach jest niczym innym niż wirtualnym potworem, który chce przejąć władzę nad człowiekiem. Strach jest iluzją.

 

KrakArt Group

Spoglądam na tabliczkę z nazwiskiem autora tych intrygujących obrazów przypominających plakaty i wszystko staje się jasne. Leonard Konopelski, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie to uznany w międzynarodowym świecie sztuki malarz, grafik i projektant. Tworzy plakaty filmowe i teatralne, a także scenografie oraz kostiumy teatralne dla największych światowych firm. Jest również artystą należącym do kręgu ‘Polskiej Szkoły Plakatu’. Od wielu lat, artysta wykłada grafikę użytkową w prestiżowej instytucji jaką jest Art Center College of Design w Pasadena w Kalifornii.

 

Przechodzę dalej i staję przed rzędem niewielkich grafik oprawionych w czarne ramki. Przyglądam im się uważnie, aczkolwiek ze względu na odbijające się w szkle światło lamp, nie jest to łatwe. Przy każdym obrazku oddalam się i przybliżam, patrzę wprost, patrzę z lewa i z prawa. Próbuję znaleźć odpowiedni kąt widzenia, jakbym oglądała to, co na nich namalowano, z różnych perspektyw.


I zaiste tak właśnie jest. I tak właśnie miało być. Chociaż w tamtym momencie jeszcze tego nie wiem. Często jednak zrozumienie czegoś potrzebuje czasu. Zrozumienie jest procesem. I aby coś naprawdę zrozumieć, warto spojrzeć na to z różnych stron. A kiedy to zrobimy, okazuje się, że szóstka może być dziewiątka i odwrotnie. Spostrzegamy, że nic nie jest jednoznaczne. Nie jest takie, jakim na pozór wydaje się być. Wszystko jest wielowymiarowe. Wieloprzestrzenne. Jedno jest w drugim i jedno jest drugim, chociaż niby czymś odrębnym. A ta wielowymiarowość tworzy całość. Jest jednym. Wszystko jest kwestią światła i luster. Światło, światło w świetle i miliony refleksów. Lustra, lustra w lustrach i kolejne lustra. Lustrzane odbicia. A każdy z nas widzi to odbicie, ten obrazek, który chce zobaczyć. Widzi siebie, swoją perspektywę, chociaż czasem o tym nie wie. Każdy wybiera sam to, co widzi. Światło to perspektywa. Światło, to świadomość. Czasem człowiek próbuje zamknąć ją w ramkach jakiegoś obrazka, który wykreowała głowa, ale ona się wymyka. Tworzy głębię, tworzy alternatywne światy i wymiary. Bo wszechświat jest jednym wielkim lustrem złożonym z kolejnych i kolejnych luster. Rzeczywistość odzwierciedla samą siebie.

 

KrakArt Group

Grafiki, na które patrzę, zdają się o tym właśnie mówić. Pokazują człowieka i jego wielowymiarową naturę. Wielowymiarowość wszystkiego. Zarówno ciała, czyli materii, jak i każdego aspektu naszego życia. A w centrum jest serce, synonim boskiej miłości i życia danego przez Stwórcę Wszechrzeczy. Dla serca granice nie istnieją. Bo Stwórca jest wszystkim i we wszystkim. Człowiek to odbicie boskiej prawdy. Jeśli chcesz zobaczyć więcej, nie patrz głową. Patrz sercem. Serce zawsze widzi więcej. Głowa tworzy ramy. Ograniczenia. Głowa to komputer z różnymi programami zapisanymi na twardym dysku podświadomości, a ty nawet nie wiesz, jak wiele z tych programów jest zawirusowanych i które z nich przekazują Ci fałszywe dane. Prawda jest w sercu. A kiedy spojrzysz sercem, ramy i ograniczenia znikają. I wtedy rozumiesz, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje.

 

Tym razem nazwisko autor zostało wyraźnie zapisane na obrazach. Tomasz Misztal to absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, na której obronił także tytuł doktora. Jego sztuka, zarówno malarstwo, rysunek czy rzeźba, skupiona jest wokół człowieka jako kompilacji ciała i ducha. Wielowymiarowość człowieka w każdym jego aspekcie. Liczne prace tego artysty prezentowane są w kościołach i muzeach na całym świecie. Nie brakuje ich także w prywatnych kolekcjach. Warto nadmienić, że rzeźba i płaskorzeźba, które Tomasz wykonał na zlecenie Ruchu Solidarność dla Papieża Jana Pawła II w 1987 roku, obecnie znajdują się w Muzeum Watykańskim.  

 

KrakArt Group

Na długiej ścianie wisi duże, podłużne płótno, które zdaje się dominować nad całością pomieszczenia. Przyglądam mu się z pewnej odległości, aby lepiej ogarnąć całość tego dzieła. Czyjaś ręka namalowała na nim podłużne falowane linie przypominające fale rzeki. Dominują różne odcienie fioletu, zieleni i żółci. Ktoś stojący obok mówi o kojącej kolorystyce. Górna fala jest niebieska a nad nią puste, białe płótno. ‘Czyżby niedokończony obraz?’ – myślę w duchu przyglądając się obrazowi z ciekawością. Niby nic tu nie ma, a jednak jest w tym jakaś magia, która przyciąga mój wzrok. Obraz wyraźnie mnie intryguje. Podchodzę bliżej i odczytuję nazwisko autora: Joanna Fodczuk – Garcia

 

KrakArt Group

Obok dużego płótna, w małych, białych ramkach wiszą obrazki o podobnej treści, aczkolwiek różniące się odcieniem pasteli. Obrazki z innego świata. Obrazki pokazujące inny świat.

- Cóż to takiego? Co autor miał na myśli? – Ponownie w zamyśleniu sama sobie zadaję głośno to samo pytanie, które zadałam parę minut wcześniej i jakby z automatu, zadaję kolejne w głowie. – Co widzę? - Trochę trudno jest się skupić w panującym dookoła gwarze i przeciskając się przez tłum gości. Jednak te dwa pytania zdają się być niczym bliźniacze płomienie idące w parze i towarzyszące mi, odkąd sięgam pamięcią.

- A co widzisz? – Słyszę dokładnie tę samą odpowiedź w formie takiego samego pytania, które zadano mi parę minut wcześniej. Uśmiecham się. Wygląda na to, że jestem we właściwym miejscu tego świata.

 

Pytanie jest bowiem jakby wpisane w początek istnienia. – Ja? – pyta Źródło Wszystkiego. - I tu pojawia się kolejne pytanie – Kim jest Ja? – I aby znaleźć odpowiedź trzeba wrócić do Źródła. Odbyć długą i niesamowicie interesująca podróż w głąb siebie. Doświadczać. Włączyć uważność i wsłuchiwać się w swoją duszę. Pytać – Co widzę? – Kiedy pytasz, odpowiedzi zawsze przychodzą. Źródło jest w nas.

 

Tym razem głos należy do kobiety. A ten głos jest spokojny, cichy i ciepły. Bardzo kobiecy. Jakby kojący. Jakby niepasujący do gwarnego miejsca i sytuacji. Obok mnie stoi piękna dziewczyna z długimi, ciemnymi, lekko falującymi włosami. Bije od niej spokój i swoista nostalgia. Nie widzę w co jest ubrana. Widzę piękną istotę, która zdaje się żyć w swoim świecie i swoich kolorach, które sama wybrała. Widzę dziewczynę jakby z innej bajki niż to, co dookoła. Dziewczynę z gwiazd, która zeszła do dziwnego, krzykliwego świata ludzi i niekoniecznie poczuła się w nim dobrze. Dlatego stworzyła swój własny świat, w którym jest cisza, spokój, pastelowe barwy i muzyka wiatru. Jeszcze nie wiem kim jest ta piękna dziewczyna, ale czuję, że jest w niej coś wyjątkowego. Przedstawiamy się sobie. Oto Joanna. Autorka tych nieco dziwnych, abstrakcyjnych obrazów, które przyciągają i odpychają jednocześnie. Intrygują. Hipnotyzują. Każą myśleć. Każą zadawać pytania. I każdy widzi w nich coś innego.

- Widzę rzekę. – Mówi ktoś, jakby odpowiadając na pytanie kobiety. – Dla mnie to rzeka.

- Cieszę się, że tak widzisz. – Odpowiada spokojnym ciepłym głosem kobieta zwracając się do mężczyzny.

- Czy naprawdę namalowałaś rzekę? – Pytam, ponieważ moje skojarzenie było inne.

- Nie. Malowałam piasek. Ale to nieważne. Ważne, co ktoś zobaczy w tym obrazie.

- Czy można namalować piasek?

- To nie jest łatwe. Piasek na pustyni zmienia się cały czas. Z minuty na minutę. Z sekundy na sekundę. Zmienia się kolor, kształt, światło. Pustynia to szczególne miejsce. Magiczne.

- Zostawiłaś niepomalowane miejsce tam, gdzie jest niebo. Czyżbyś nie dokończyła malowanie tego obrazu?

- Ten obraz jest skończony.

- Białe niebo?

- Tak. Niebo jest białe. – Mówi dziewczyna a jej uśmiech jest delikatny i piękny.

 

Tak… Niebo jest białe… Takie to proste i oczywiste, a tak często przez wielu niedostrzegane. Nierozumiane. Może dlatego, że często widzimy poprzez programy, które mamy w głowie. Bo tak zostaliśmy nauczeni. Wytrenowani, a wręcz wytresowani w konkretnym myśleniu. Patrzymy przez pryzmat naszych przekonań, doświadczeń i własnych prawd. Widzimy to, co chcemy widzieć. I oto, ta piękna dziewczyna z pustyni mówi ot tak, po prostu: ‘Niebo jest białe.’ Reszta to nasza wyobraźnia. Kolory i świat, który sobie tworzymy, jest kreacją naszej myśli. Pustynia też nie jest pusta, choć często tak ją postrzegamy. Pustynia żyje. Wystarczy spojrzeć sercem, a wszystko wokół nas przybiera inny kształt, wymiar, kolor. Światło jest w nas. Odbijamy je na zewnątrz i obserwujemy swoisty taniec światła, który nazywamy energią. A ta energia tworzy to, co nazywamy naszą rzeczywistością. Tworzymy ją w bieli nieba, które malujemy swoimi barwami.

 

Joanna Fodczuk – Garcia pochodzi z Bielska-Białej. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, gdzie studiowała pod kierunkiem prof. Jerzego Kałuckiego. Uprawia malarstwo abstrakcyjne w oleju, akrylu i akwareli. Fascynuje ją kształt, światło i kolor. Jej prace wystawiane się na wielu wystawach w renomowanych galeriach kalifornijskich, a także m. in. w Nowym Jorku, Meksyku, Warszawie oraz Seulu. Obecnie artystka mieszka i pracuje w społeczności artystycznej na kalifornijskiej pustyni Mojave.

 

Jakby w kontraście do stonowanych pejzaży wewnętrznych Joanny, tuż obok wiszą kolejne dwa płótna bez ram. Podobnie jak obrazy Andrzeja Kołodzieja, te również zwracają uwagę kolorem. Tym razem jednak jest to czerwień i różne jej odcienie. Przyciągają swoim ciepłem. Podchodzę bliżej.

 

KrakArt Group

Obrazy przypominają precyzyjnie utkane delikatną nicią, gobeliny. Miejscami wygląda to niczym haft, który wyszedł spod ręki zręcznej hafciarki. Aż chce się w nie wtulić i otulić jak ciepłym kocykiem. Dominuje róż, czerwień, ciepłe złoto, nieco zieleni. Ale jest też trochę czerni i szarości. Jak to w życiu. I są One. Dwie piękne, różowe róże, które chociaż niewielkie w stosunku do całości obrazu, zdają się ten obraz dominować. Kwiaty znajdują się w pewnym oddaleniu od siebie, ale jakby na siebie patrzyły. A może to jest ta sama róża tylko otoczona innymi barwami. Inną energią. Lustrzane odbicie tego samego, aczkolwiek widziane z innej perspektywy. Jeden tworzy dwa a dwa jest jednym. – ‘Cóż to takiego jest? Co widzę?’ – pytam w myślach samą siebie. I w tym momencie słyszę, a może bardziej czuję, odpowiedź gdzieś wewnątrz mnie: ‘To Miłość.’

 

Na drugim obrazie znajduje się ten sam motyw róży, ale już w innych kolorach. Ciemna czerwień i czerń. I jakby dla kontrastu, tuż obok elementy jasnozielonych liści, które zdają się pływać w tej zamkniętej obrazem czaso-przestrzeni, która zdaje się nie mieć ani czasu, ani przestrzeni. – ‘Cóż to takiego? Co widzę?’ – znów zadaję sobie w myślach te same pytania. – ‘To życie.’

 

Człowiek jest kwiatem. Pięknym, delikatnym i silnym jednocześnie. Miłość jest życiem. A życie jest o miłości. I ta miłość przybiera różne kolory. Uczymy się miłości doświadczając. Ale kiedy już zrozumiemy o czym jest miłość, to przychodzi akceptacja, która zamienia się w spokój. I wtedy płyniemy. Unosimy się wyżej i wyżej, otuleni miłością i niesieni wiatrem niczym liść na wietrze. Bez oporu, bez gniewu, bez pośpiechu. Bez bagażu przeszłości i bez strachu o przyszłość. Jest tylko ta chwila Teraz. I jest dobrze. Po prostu dobrze. Jest miłość i radość życia, bo sami staliśmy się miłością.

 

Kiedy odczytuję nazwisko autora, nie jestem zdziwiona, że jest nim kobieta. To Kasia Czerpak – Węgliński, niesamowita dziewczyna, która zaraża innych swoją radosną energią. Kiedy na nią patrzę, widzę uśmiechniętą twarz i śmiejące się oczy. Mam wrażenie, że ta piękna istota zeszła do tego świata, aby przypomnieć ludziom o tym, o czym wielu zapomniało. O tym, że przyjemniej żyje się w radości niż w smutku. O tym, że trzymając się za ręce można dojść dalej i zobaczyć więcej niż wtedy, kiedy te ręce ze sobą walczą.

 

Katarzyna ukończyła Akademii Sztuk Pięknych w czeskiej Pradze. Zajmuje się malarstwem, sztuką instalacji oraz grafiką warsztatową. Chętnie eksperymentuje z techniką, wykorzystując do swojej sztuki żywice, piasek, wosk, metal, rdzę tudzież samodzielnie wykonane pigmenty nałożone na płótno lub papier. Jej sztuka, wystawiana na wielu pokazach i wystawach na całym świecie, nie przechodzi niezauważona. Artystka jest finalistką licznych międzynarodowych konkursów a jej prace znajdują się w wielu międzynarodowych publicznych oraz prywatnych kolekcjach sztuki na całym świecie.

 

​Z miejsca, w którym stoję, spoglądam na tłum rozmawiających gości. Jedni siedzą, inni stoją. Jedni coś piją, drudzy jedzą, a jeszcze inni milczą, słuchają, obserwują. Dla jednych pojawienie się na tym wernisażu to okazja do spotkania towarzyskiego, innych przygnała tu ciekawość, a jeszcze innych autentyczne zainteresowanie sztuką współczesną, która dla wielu wszak jest dość trudna w odbiorze i różni się bardzo od tzw. malarstwa klasycznego. Często potrzebuje interpretatora. Kogoś, kto coś wytłumaczy. Kogoś, kto powie, co ktoś inny ma myśleć. Dokładnie tak, jak na zewnątrz. W świecie, który nazywamy naszą rzeczywistością. W każdym czasie, w każdej epoce, artyści przedstawiają świat z perspektywy świata, w którym żyją. Pokazują świat, który ich otacza. A ten świat nie zawsze jest łatwy do zrozumienia.

 

KrakArt Group

Pytanie – ‘Co autor miał na myśli?’ – pada często. Ja też je zadaję. Ale też zawsze zadaję inne – ‘Co widzę?’ – I być może właśnie to pytanie jest sensem sztuki i sensem życia. Bo słowo ‘widzę’, jest tu niejako synonimem słowa ‘czuję’. Autor jest wszak listonoszem przynoszącym wiadomość od … Autora tego wszystkiego, co nazywamy Wszechświatem. Twórcy tego, co nazywamy życiem. Autor jest Artystą. Może dlatego przydzielił ziemskim artystom piękne Muzy, aby były ich natchnieniem i wspierały w odbieraniu wiadomości z innego świata do tego świata. Artysta przekazuje je w różnej formie. A kanałem przekazu jest dusza artysty. Odbiorcą wiadomości jest ten, kto na obraz patrzy. Ten, kto czyta wiersz tudzież słucha muzyki. Wszak życie jest sztuką, a sztuka jest pięknem samym w sobie. Wystarczy zmienić perspektywę. Wystarczy chcieć zobaczyć więcej. Wystarczy otworzyć się na siebie. Odbiorca jest tym, który wiadomość odkodowuje. Może dlatego, obrazy przedstawione na tej wystawie nie mają, tytułów. Aby niczego odbiorcy nie sugerować. Aby nie mówić mu, co ma myśleć. Aby odbiorca mógł sam znaleźć swoje własne odpowiedzi. Bo wszystkie odpowiedzi są w nas.

 

Pomału, uważnie przesuwam wzrok po wszystkich obrazach. – Co widzę? – pytam w myślach. Wsłuchuję się w siebie. Obserwuję swoje myśli, uczucia. Odpowiedzi przychodzą z wnętrza. Obrazy układają się niczym kadry filmu wyświetlanego przed moimi oczami. Ale to nie jest zwykły film. To film wyświetlany w innym świecie, o tym świecie. Wiadomość z innego wymiaru. I opowiadam słowem, to co malarz maluje pędzlem. Wszak wszystko jest impresją. Wszystko jest energią. Wszystko jest informacją. Wszystko jest obrazem. I to wszystko razem tworzy historie. Żyjemy w historiach. Świat malowany pędzlem, to świat widziany oczami duszy. Obraz opowiada jakąś historię. Kolor jest słowem, a kreska przecinkiem. Kiedy zadajesz pytania, odpowiedzi zawsze przychodzą. Wystarczy włączyć uważność.  

 

I oto patrzę na obrazy artystów KrakArt i myślę, jak bardzo spójna jest ta wystawa i jak bardzo odzwierciedla współczesny świat, w którym żyjemy. Energia męska zamanifestowana w artystach tej grupy pokazuje współczesny świat, w którym rządzą potężne krzesła władzy, a zagubiony w tej dziwnej rzeczywistości człowiek, jakże często staje się zwykłą marionetką próbującą myśleć i nie myśleć jednocześnie. Pokazują świat podziałów, strachu i destrukcji. Wszechobecny strach zdaje się zawłaszczać piękny umysł i wolną duszę człowieka. Ktoś lub Coś próbuje zamknąć Cię w ciasnych ramach trzeciego wymiaru, a artysta KrakArt mówi – ‘Jesteś istotę wielowymiarową. Jesteś istotą wolną. Strach jest iluzją i jest tylko w twojej głowie. Strach to tylko program komputerowy. Twoja wirtualna rzeczywistość, którą sam sobie wykreowałeś. Zmień myśl, a zmieni się Twoja rzeczywistość.’ 

 

Artysta Krakart pokazuje, że świat strachu i samozwańczej władzy właśnie wali się na naszych oczach. Starzy bogowie umierają. Odchodzą pokonani, a raczej uciekają i desperacko próbują jeszcze trzymać się tych swoich krzeseł niczym tronów. I w myśl wojennej zasady ‘spalonej ziemi’, sieją jeszcze większą destrukcję i jeszcze większy strach. Ale ich świat już się rozpadł. Świat, który stworzyli jest ruiną. Stare odchodzi, by zrobić miejsce na nowe.

 

Zagubiony człowiek pyta - ‘Jaki będzie ten nowy świat? Co mam robić? Gdzie szukać pomocy?’ – I tu pojawia się energia żeńska artystów Krakart. Pędzlem i kolorami Joanny mówi – ‘Odpowiedzi usłyszysz w ciszy. Wsłuchaj się w siebie. Wszystko, czego potrzebujesz, jest w Tobie. Przypomnij sobie kim jesteś. Znajdź swoje światło i swoje kolory … w sobie.’ – A Kasia, z uśmiechem na ustach i radosnym błyskiem w oczach, mówi swoją sztuką, różami i ciepłymi barwami obrazów – ‘Odpowiedzią na wszystko jest Miłość.’

 

I kiedy tak w zamyśleniu odkodowuję wiadomość przyniesioną przez artystów KrakArt, w pewnej chwili mój wzrok krzyżuje się z innym wzrokiem. Nie wiem kim jest ten mężczyzna, ale jego oczy patrzą na mnie przyjaźnie i ciepło. Uśmiecha się do mnie radośnie, jakbyśmy znali się od zawsze i mówi – ‘Ręka jest przedłużeniem serca’. – Po czym odchodzi i znika w tłumie. Kolejny listonosz z kolejnym, jakże mądrym przekazem.


© Katarzyna Nowocin-Kowalczyk

*****


Ręka jest Przedłużeniem Serca - Czas Zmian - Katarzyna Nowocin-Kowalczyk


Ręka jest Przedłużeniem Serca

- tekst z książki:


CZAS ZMIAN

Porozmawiajmy o Miłości, Strachu, Wolności i Czasie

autor: Katarzyna Nowocin-Kowalczyk









👉Książka dostępna w języku polskim i angielskim.



9 Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
Guest
May 28
Rated 5 out of 5 stars.

Piękne 💕

Like

Guest
Nov 28, 2024
Rated 5 out of 5 stars.

Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób opowiada Pani o sztuce. Pięknie.

Like

Guest
Oct 26, 2024
Rated 5 out of 5 stars.

Spodziewałam się zwykłej recenzji, a tu taka niespodzianka. Piękna historia. 💕

Like

Guest
Oct 09, 2024
Rated 5 out of 5 stars.

Piękne. Jest Pani niesamowia, pani Kasiu. Uwielbiam pani teksty.

Like

Guest
Jan 09, 2024

Ważny i bardzo dobrze napisany tekst. Polecam.

Like

Kontakt

knowocin.kowalczyk@gmail.com

  • Amazon
  • Youtube
  • Youtube
  • Facebook
  • Instagram
  • Facebook
  • X
  • Linkedin
  • Soundcloud

© 2023 by KatarzynaNK Powered and secured by Wix

bottom of page