top of page
  • Amazon
  • Youtube
  • Youtube
  • Facebook
  • Instagram
  • Facebook
  • X
  • Linkedin
  • Soundcloud

WOLNOŚĆ - Opowiadanie

Zaktualizowano: 16 sty


15 kwietnia 2019


autor: Katarzyna Nowocin-Kowalczyk

opowiadanie z książki NIE WSZYSTKO JEST TAKIE, JAK NAM SIĘ WYDAJE








Nie wszystko jest takie jak nam się wydaje_Wolność


Koń pędzi coraz szybciej po otwartej przestrzeni, gdzieś w środku ekwadorskich Andów. On zna te tereny, ja nie. Mam jednak wrażenie, jakbym już tu kiedyś była. W innym czasie, w innym świecie, w innej rzeczywistości. Obce miejsca, a takie znajome. Intuicyjnie zgrywam swoje ruchy z ruchami zwierzęcia. Chociaż jest to moja pierwsza w tym życiu jazda konno, czuję, jakbym robiła to od zawsze. Dokładnie wiem, jak się zachować. To coś znajomego. Naturalnego. Jakby pamięć poprzednich wcieleń. Duszę rozrywa bezgraniczne poczucie szczęścia. I ta wolność... 

 

Ekwador, ‘środek świata’, końcówka lat osiemdziesiątych. Zanim przyleciałam do Ameryki Południowej, byłam zafascynowana książkami Erich’a von Däniken’a, który zaraził mnie swoją koncepcją pozaziemskich cywilizacji, od tysiącleci odwiedzających naszą ziemię. Według Szwajcara, na ziemi jest mnóstwo śladów ich bytności, z piramidami w Egipcie włącznie. Najwięcej zaś, właśnie na kontynencie południowoamerykańskim. Ówcześni, prymitywni ludzie postrzegali kosmicznych podróżników jako bogów. Wznosili dla nich swoje świątynie, posągi, wycinali ich podobizny w skale, budowali coś na wzór lotnisk i opowiadali historie w dostępnym sobie zakresie pojęć i słownictwa, tak jak je rozumieli. Ludziom znacznie łatwiej jest stworzyć jakąś bajkę dostępną ich percepcji pojmowania i uwierzyć w nią, niż uwierzyć w coś, czego nie rozumieją. Świetnym przykładem jest zdalnie sterowana łódź Nikola Tesli, którą zaprezentował w Madison Square Garden w Nowym Jorku w 1898r. Kierowana za pomocą bezprzewodowego nadajnika łódka przyspieszała, zwalniała i skręcała w niewielkim basenie. Jednak fale radiowe są niewidzialne w naszym zakresie widzenia i raczej trudno je sobie wyobrazić. Spora część zgromadzonych na pokazie widzów, wolała uwierzyć, że w środku tejże łódki siedzi malutki człowieczek, który nią kieruje, - bo przecież w cyrkach, różne ‘dziwadła’ można było zobaczyć - niż uwierzyć w jakiś przekaz radiowy, czyli coś nowego i nieznanego, z czym wcześniej nie mieli do czynienia.  Tak też nasi przodkowie, po zetknięciu się z czymś, czego wcześniej nie widzieli, tworzyli swoich bogów. Oddawali im hołd i swoją wolność.

 

Umysł ludzki to potężne i często niedoceniane narzędzie mocy. I tak łatwo go zaprogramować. Albo jesteś ofiarą, albo zwycięzcą. Bez względu na okoliczności. Wszystko jest w naszej głowie. Bo wszystko, co naprawdę cenne w tym życiu dostajemy przecież za darmo, - nasze ciało, duszę, zdrowie, nasz umysł, miłość, radość, uśmiech, naturę, matkę ziemię, śpiew ptaków, szum drzew, ludzi, którzy nas kochają, bez względu na to, jacy jesteśmy, i wiele innych rzeczy. Paradoksalnie jednak, najbardziej cenimy to, za co musimy zapłacić. Im więcej, tym to coś wydaje się bardziej cenne. Również nasza wolność. A przecież wszystko, jest w naszej głowie. Człowiek naprawdę wolny, nawet jeśli jest w niewoli, w duszy wciąż pozostanie wolny.

 

Kiedy zatem, jako bardzo młoda osoba, leciałam na południowy kontynent Ameryki, wyobrażałam sobie, że oto właśnie będę miała okazję zobaczyć coś niezwykłego. Dotknąć cywilizacji obcych, może poznać ich potomków... Rzeczywiście zobaczyłam i doświadczyłam wiele ciekawych rzeczy, jednak kosmitów nie spotkałam. Zobaczyłam jednak, jak w praktyce wygląda feudalizm - chociaż Ekwador jest przecież Republiką, - i zrozumiałam, czym tak naprawdę jest wolność. 

 

Zatrzymuję konia i przez dłuższą chwilę delektuję się ciszą i otaczającym mnie pięknem przyrody. Czuję się taka wolna, a radość po prostu rozpiera mnie od środka. Uśmiecham się. Nic nie muszę. Nikt nie przeszkadza. Nikogo nie ma. Nic nie rozprasza. Jest tylko ta chwila. I są ptaki, wiatr, szum drzew. W oddali wysokie aż do nieba, masywne szczyty gór. Nie bardzo wiem, gdzie jestem, ale zupełnie się tym nie przejmuję. Uśmiech przeradza się w głośny śmiech. – ‘Chwilo trwaj!” - krzyczę z całych sił. O, jak dobrze... Tak dobrze...

- Prowadź do domu, - mówię do zwierzęcia i lekko naciskam nogami na jego tułów. Nie wiem, skąd wiem, że koń mnie rozumie. Po prostu wiem. Znów pędzimy. Po jakimś czasie docieramy do znajomego traktu. Koń jakby odczytywał moje myśli. Zwalniamy. Teraz jedziemy lekko stępa. Nie ma zabudowań. Są tylko drzewa, za którymi rozciągają się połacie jasno-zielonych łąk. Tuż za zakrętem, niespodziewanie natykam się na stojącego na poboczu Jeepa. Z daleka widzę sflaczałe koło. Pewnie najechał na jakiś ostry kamień. Przy otwartym bagażniku, dobrze, modnie ubrany, na oko około sześćdziesięcioletni mężczyzna. Indianin odwraca się, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Hola, buenos días, señorita, como esta, usted? (Witaj, dzień dobry, panienko, jak się masz?) – pozdrawia mnie przyjacielsko

- Buenos días – odpowiadam grzecznie, aczkolwiek nieco nieufnie.

- Dobry dzień na przejażdżkę konną. I dobre tereny.

- Tak, ma pan rację. Świetna przejażdżka i piękny dzień.

Chcesz poczytać więcej?

Subskrybuj katarzynank.com, aby czytać dalej ten post.

Kontakt

knowocin.kowalczyk@gmail.com

  • Amazon
  • Youtube
  • Youtube
  • Facebook
  • Instagram
  • Facebook
  • X
  • Linkedin
  • Soundcloud

© 2023 by KatarzynaNK Powered and secured by Wix

bottom of page